Autor: Jarosław Szewczyk
Wbrew temu, co sądzi, albo raczej, co próbuje się wmówić opinii publicznej, nie tylko Joe Biden i Donald Trump toczą walkę o urząd Prezydenta USA. Oczywiście faktem jest, że to któryś z tej dwójki wygra całe wybory, ale czymś niegodnym jest w mojej opinii tak nieobiektywne, niezgodne ze stanem faktycznym prezentowanie kandydatów. Niedopuszczalna jest asymetria ich prezentacji w mediach publicznych. W prywatnych owszem, co nie zmienia faktu, że powoduje ona dewaluację pojęć „dziennikarz” i „obiektywne media”. W wyborach w USA wystartuje również kandydatka partii Libertariańskiej – Jo Jorgensen. Jaki ma program i dlaczego jej kandydatura dobrze opisuje dziś sytuację koncepcji wolnościowej? Zapraszam do lektury.
Kim jest Jo?
To amerykańska działaczka wolnościowa urodzona, nomen omen, w Libertyville w stanie Illinois. Z wykształcenia jest psychologiem. Swoje studia magisterskie z administracji skończyła w Southern Methodist University z tytułem MBA, natomiast doktorat posiada już z psychologii przemysłowej.
Doświadczenie zawodowe zebrała m.in. jako przedstawiciel ds. Marketingu w IBM. Co istotne nie jest jej obce również prowadzenie własnego biznesu, dające większe prawdopodobieństwo rozumienia funkcjonowania gospodarki. W życiu zawodowym zajmowała się również doradztwem biznesowym oraz była współzałożycielką firmy DigiTech, której przedmiotem działalności było powielanie oprogramowania.
Prywatnie jest żoną, matką dwóch dorosłych już córek i fanką hokeja.
Program i poglądy
Polityka zagraniczna: Jorgensen chciałaby, aby Stany Zjednoczone były wielką Szwajcarią, zachowującą neutralność i zachowały zdolność do obrony własnych granic oraz terytorium. Zapowiada wycofanie 200 000 amerykańskich żołnierzy z innych państw. Kandydatka opowiada się za Ameryką nieingerującą militarnie w sytuacje innych państw, postuluje wyjście USA z NATO. Uważa, że sankcje i embarga również stanowią formę oblężenia. Chce likwidacji National Security Agency. Już kwestie dyplomatyczne znacząco odróżniają ją od dwóch głównych pretendentów do objęcia stanowiska. Mimo że Trump również manewruje położeniem wojsk amerykańskich, wycofując je z pewnych regionów, to jego działanie ma na celu raczej zmienić strukturę, a nie całą filozofię działań zbrojnych USA.
Polityka imigracyjna: JJ i jej poglądy imigracyjne leżą w miejscu bardzo odległym od tego, w którym umiejscowić można by dotychczasowe, długoterminowe podejście administracji amerykańskiej, kiedy to wjechać do Stanów było przywilejem, podniosłą chwilą, zależną ostatecznie od woli urzędnika oglądającego promesę wizową. W programie możemy wyczytać stanowczy sprzeciw wobec szeroko rozumianego protekcjonizmu. Kandydatka jest pozytywnie nastawiona do imigrantów, którzy chcieliby budować dobrobyt swój oraz całego kraju. Po objęciu urzędu dążyłaby do zniesienia limitów osób mogących wjechać na terytorium USA, znieść kosztowny i wieloletni proces ubiegania się o różnego rodzaju pozwolenia. Jorgensen chce, aby ludzie przyjeżdzający do Stanów, czuli się jak jej dziadkowie, kiedy prawie sto lat temu zawitali do USA. Zapomniałem wspomnieć, że Jorgensen z pochodzenia jest Dunką. To dopełnia w jakiś sposób obrazu.
Gospodarka: Płynnie przejść można do spraw gospodarczych - JJ nie tylko aprobuję wolny przepływ osób, ale również usług, dóbr i kapitału. Chciałaby znieść wszystkie cła i bariery handlowe w jakikolwiek sposób uniemożliwiające handel. Zdaniem kandydatki Partii Libertariańskiej, przerzucanie się cłami i dodatkowymi opłatami przez kraje jako forma zemsty szkodzi każdej ze stron; firmy i tak przeniosą te koszty na konsumentów. Jorgensen nie godzi się na aktualny stan swobody prowadzenia działalności gospodarczej. Zwraca uwagę na daleko idące regulacje, takie jak prawa licencyjne, które wielu Amerykanom utrudniają podjęcie pracy. Krytykuje polityczną ingerencję w tej dziedzinie. Uważa to za blokadę konkurencji. Jako Prezydent chce znieść federalne licencje i zachęcić do podobnych ruchów wszystkie stany. Jednym z jej priorytetów będzie obniżenie wydatków rządowych w celu obniżenia podatków, co ma skutkować przyrostem miejsc pracy. Podkreśla, że pieniądze wydane przez polityków tworzą dwa razy mniej miejsc pracy niż te same wydane przez sektor prywatny, co stanowi dobre podsumowanie poglądów Jorgensen na kwestie gospodarcze. Kandydatka stawia wolny rynek, regulację przez prawo popytu i podaży nad etatystyczne podejście. Budowę dobrobytu widzi w ludzkiej indywidualności, pomysłowości i pracowitości, nie w subsydiach i mitycznym państwie.
Służba zdrowia: Amerykanka o duńskich korzeniach jest przeciwniczką Obamacare. Tak jak w wielu innych dziedzinach uważa, że rynek i wolna konkurencja cenowa powinna być podstawą systemu opieki zdrowotnej. Jorgensen porównuje swoją wizję ubezpieczenia zdrowotnego do tego, które wykupujemy w przypadku samochodu. W jej zamyśle miałoby ono chronić od najbardziej poważnych problemów i wypadków. Wszystko inne, jak rutynowe wizyty u lekarza byłyby normalną usługą, kupowaną na wolnym rynku. Tu znów pojawia się aluzja do samochodu. Amerykanin szukałby najlepszego lekarza, za jak najniższą cenę, tak jak szuka najtańszej benzyny, najtańszego mechanika. Jako wzór w początkowej fazie reformy podaje Singapur, w którym wizyta u lekarza to koszt 10$. W wywiadach powołuje się na jeszcze jeden przykład dotyczący wolnej konkurencji. W latach 1992-2013 ceny operacji LASIK dotyczącej korekcji krótkowzroczności spadły o 70% (po uwzględnieniu inflacji) zaś ceny opieki medycznej ogółem wzrosły w tym samym okresie o 125%. Nie widzi powodów dla, którego państwo miałoby zajmować się ochroną zdrowia. Jest przeciwna regulacji cenowej leków.
Dług i polityka monetarna: Każde dziecko w USA rodzi się z długiem równym ponad 60 000$, a rządy federalne, gdy nie mogą pozwolić sobie na podwyżkę podatków lub pożyczki po prostu drukują pieniądze. Umożliwia to aktualny system, którego Jo Jorgensen jest przeciwniczką. Postuluje powrót do standardu złota oraz wetowanie każdej ustawy, która będzie zwiększała obciążenia budżetowe i zadłużenie. Kandydatka nie widzi usprawiedliwienia dla obciążania następnych pokoleń takimi nieodpowiedzialnymi ruchami.
Wolnościowy kompas
Kandydatura Jo Jorgensen i jej poparcie (aktualnie jakieś 4-5%) dobrze obrazują położenie, w jakim w tej chwili znajduje się cała idea liberalizmu gospodarczego i wolności jednostki. Jorgensen w rozmowach często podkreśla, coś, co mi osobiście wydaje się kluczowe do zrozumienia wizerunku, jaki towarzyszy poglądom, które promujemy. Jedną z tych kwestii jest pokazywanie ludziom, że to, co w wielu państwach zawiodło to liberalizm i wolny rynek. Pojęcia mają w sobie tyle siły, ile ich definicje, tkwiące w umysłach ludzi. Ze smutkiem stwierdzam, że wiele kłamstw udało się ludziom wmówić. Ponadto wolność gospodarcza w naprawdę szerokim zakresie występuje w niewielu państwach jak Hongkong i Singapur, a i tam znajdują się kwestie nie do zaakceptowania. Wiele osób zarzuca, że przecież to małe państwa i tylko tam jest to możliwe. Oczywiście sytuacja jest prostsza, z tym nie wypada się nie zgodzić, ale czy naprawdę to skala jest barierą? Nie wydaje mi się.
Empiryczne wskazówki
Jo Jorgensen w swoich wypowiedziach uczy jak przekonywać. Pisząc ten tekst, szukając informacji na stronie kandydatki czy w wywiadach, zauważyłem, że często stara się ona pokazywać przykłady z życia wzięte, udowadniające słuszność wolności, szczególnie w sferze gospodarczej. Każdy wolnościowiec powinien zdać sobie sprawę, że trzeba uzbrajać się w argumenty. Ich przekaz również jest ważny, o ile nie ważniejszy. Pracy jest w każdym razie co niemiara. Niełatwo obalić stereotypy, odkłamać, wyjaśnić fałszywy przekaz, tym bardziej że media, kultura i zasoby ludzkie w sporej mierze zdominowane są przez myśl socjalistyczną. Czasem idzie ona w parze z wolnością osobistą, ale mnóstwo jest przypadków, w których nawet w sferach pozagospodarczych narzucane są przekonania i sposób myślenia. Cieszy jednak fakt, że każdy Amerykanin ma możliwość wyboru i czysto teoretycznie jest w stanie zagłosować za innym sposobem myślenia, za innym państwem.